Sporo ostatnio czytam o gongu. Sporo czasu spędzam z moimi gongami. Sporo uwagi poświęcam temu, JAK GRAĆ a JAK NIE GRAĆ NA GONGU, aby dźwięki tego niesamowitego instrumentu dokonały w człowieku, w jego ciele, w jego mózgu wartościowych przeszeregowań, odblokowań potencjałów tkwiących w naszych ciałach i psychice oraz w naszych niesamowitych mózgach, z których mocy korzystamy w niewielkim stopniu.
Zauważam u siebie wiele ciekawych zmian, które dzieją się same, w ramach SAMOREGULACJI. Po pierwsze, jaśniejsze myślenie i szybsze zrozumienie wielu spraw z każdej sfery życia. Szybciej podejmuję decyzje (moja pięta achillesowa ;)) Robię więcej rzeczy, które są dla mnie nowe i których nigdy nie robiłam. Lepiej, szybciej i na głębszym poziomie rozumiem siebie i o co mi chodzi w różnych sytuacjach. Mniej się przejmuję, gdy ktoś mnie skrytykuje, co zdarza się coraz rzadziej… (Zmiana wibracji wewnętrznej powoduje zmianę wibracji zewnętrznej). Zaczynam z chęcią przyjmować komplementy i dobre słowa. Widzę, jak bardzo dobre, wspierające słowo jest nam wszystkim potrzebne. Tak samo jak tlen i pokarm. I to nie dotyczy tylko mnie. Każdy tak ma. Życzliwe słowo i serdeczny dotyk są bardzo bardzo ważne dla dobrostanu człowieka. Ogólnie rzecz biorąc, myślę trzeźwiej. Gdy pojawia się jakiś negatywny/ograniczający/niewspierający mnie program myślowy, nie wypieram go i pozwalam mu się samemu wyregulować. Ciekawie odczuwa się ten proces ….Jestem lepiej zorganizowana (też pięta achillesowa
:). Przychodzi mi to samo …Ciekawe, co jeszcze odkryję…. Na pewno kiedyś napiszę książkę o gongu… ale jeszcze nie czas na to w moim życiu
:). A piszę o tym nie ze względu na autopromocję, (choć w niej nie ma przecież nic złego)… tylko ze względu na GONG, jego dźwięki i jego możliwości, które odkrywają się przed nami, gdy mamy do niego właściwe, świadome podejście.
