bęben, Co to jest i jak działa kamerton?, Dzwonki, Gong/Działanie Gongu, grzechotki, Rozwój osobisty, Samoregulacja

O mojej pracy z dźwiękiem słów kilka…

Sporo ciekawej pracy dostrajającej wykonałam w ostatnim czasie dla moich Klientów. Na przykład dwie osoby zdecydowały się na dwudniowy pobyt u mnie z intencją wysłuchania kilku wzmocnionych, trzygodzinnych sesji dźwiękowych. Skłoniły je do tego konkretne problemy w ciele. Jedna z tych osób, borykająca się całe swoje życie z problemami z jedzeniem i trawieniem, po trzeciej sesji powiedziała ni stąd ni zowąd, do samej siebie, ale zarazem do mnie, tak: „ja już wiem, o co chodzi; rozumiem, po co mój system generuje tę chorobę, jakie daje mi ona korzyści.”

Po kolejnej sesji i beztroskim chillowaniu, czyli nicnierobieniu podczas pobytu u mnie oraz oderwaniu się od codziennych spraw i zmianie środowiska, co sprzyja zmianom, podeszła do mnie i powiedziała: „Ja już rozumiem, dlaczego pewna część mnie nie chce dorosnąć, co rzutuje na moją pracę i wszystkie moje dotychczasowe relacje … Wiesz, latami się nad tym głowię…” I tu uśmiechnęła się ciepło do siebie, po czym opowiedziała z lekkością i z ulgą, o co chodzi. Zrozumiała swoją chorobę. Rozgryzła swój problem. Zbliżyła się do samej siebie. Dało jej to poczucie głębokiej wewnętrznej ulgi. Puściła mechanizmy obronne, gdyż poczuła się bezpiecznie, poczuła się nieoceniana. Zrozumiała siebie. I dopiero po tym zapragnęła poczuć się lepiej. Dlaczego wymagało to „aż”, a może „tylko” trzech wzmocnionych sesji? Prowadząc sesje, używałam instrumentów i procedur dźwiękowych odbudowujących zaufanie do siebie i poczucie bezpieczeństwa. Był to proces wymagający ode mnie dużej uważności. Pewne obszary energetyczne w ciele i w aurze wymagały dźwięków bardzo delikatnych, o określonym natężeniu. Grając na przykład na gongu, czułam bardzo wyraźnie, kiedy zagrać głośniej, bardziej ostro i surowo, a kiedy głaskać dźwiękiem, generując tony bardzo miękkie. I z tymi pierwszymi, i drugimi, nie można było przedobrzyć, gdyż dałoby to efekt nadmiernej surowości lub sztucznego przesłodzenia, a to zamknęłoby ciało na absorpcję potrzebnych mu dźwięków i częstotliwości i położyło cały proces zdrowienia, czyli autoregulacji. A tego nie chciałam… No i poszło…. W pewnej książce przczytałam ostatnio takie zdanie: „Kiedy wydobywamy na światło dzienne jakikolwiek myślokształt lub strukturę energetyczną na światło świadomości, świadomość w naturalny sposób zaczyna ją rozpuszczać.” #dźwiękoterapia #kamertony #misydźwiękowe #gongi #kursokamertonach #kamertonykurs #kursdźwiękoterapii #dźwiękoterapiakurs

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *