Mam pewnego kumpla, którego bardzo bawi to, że ja stawiam ludziom misy na ciele, uderzam w nie, twierdzę, że im się poprawia i biorę za to pieniądze. Witając się ze mną, stroi sobie żarty, układa palce w mudrę, czasem zaintonuje OM i śmieje się. Ze mnie :). Jakiś czas temu czułam się urażona, obrażona, bardzo smutna, zła, itp. Ostatnio śmieję się razem z nim. Choć cień smutku jeszcze pozostał….Po prostu lubię być rozumiana. Ale z czasem jego reakcja zaczęła mnie bardziej bawić. Oboje się śmiejemy, gdy jest mowa o mojej pracy. On śmieje się ze mnie, a ja z tego, że on tak zabawnie mnie parodiuje.
I ów kumpel mówi mi kiedyś tak: „Ty, a może byś mi zrobiła te misy, bo mnie często boli kręgosłup.” Zrobiłam. Kumpel wyciszył się i powiedział, że było bardzo przyjemnie; że nigdy czegoś takiego nie czuł.(To było odczuwanie siebie. Bardzo przyjemne. Na co dzień nie ma na to na ogół czasu i miejsca)Parę dni później zadzwonił, mówiąc: „wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik, wyjeżdżam od Ciebie a tu jak mnie nie złapie ból w kręgosłupie….. Tam gdzie mnie często boli…. I myślę sobie: co to za terapia. Przed nią nic mnie nie bolało, a teraz … Ale dość szybko mi to przeszło. Po paru minutach. I wiesz, widzę, że jestem jakiś inny, radośniejszy, mam więcej cierpliwości do dzieci ….”
Jak to się stało? Jakie jest powiązanie między jednym a drugim? Ból i napięcie skumulowane w tkankach głębokich wypłynęły pod wpływem indywidualnie dobranych dźwięków na powierzchnię po to, aby te miejsca mogły się odstresować i poczuć lżejsze, radośniejsze i zdrowsze ….
